niedziela, 20 marca 2016

Ciąg dalszy...?

Hej!
Narzuca wam się pytanie typu "co ona to robi, już dawno po epilogu?"? Otóż mam do was pytanie B) mam w ogóle nadzieję, że ktoś to zobaczy, haha ;D Jak zapewne zauważyliście w epilogu tak naprawdę o Neymarze nie dowiedzieliście się za wiele, w sumie to tak naprawdę nic. Isabelle pod koniec nie zdradziła też swoich dalszych planów. Wszystko to było w stu procentach zamierzone. O co mi chodziło i dlaczego tak to wszystko rozegrałam? Już gdzieś w 17/18 rozdziale coś planowałam. Chciałam kontynuować to opowiadanie, czyli po prostu zrobić jego drugą część. Jednak pisząc epilog coś mnie odsunęło od tego planu i odszedł on w niepamięć, jednak po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że ja jednak chcę kontynuować tą historie, ze względu na przykład na to, jak przywiązałam się do jej bohaterów. Można powiedzieć, że cały zarys w głowie już mam i na prolog również mam już plan. Piszę tu, bo chcę się was zapytać czy chcielibyście coś takiego i czy opłaca mi się to w ogóle zaczynać. Dajcie znać. ;)
Jest coś jeszcze. Zaczynam pisać jeszcze jedno nowe opowiadanie (jedno z trzech nowych jakie planuje), ale nie jestem pewna co do głównego bohatera, Zastanawiam się nad Neymarem (jednak jeśli byście chcieli kontynuacje tamtego opowiadania, to nie chce pisać duch opowiadań równocześnie o tym samym piłkarzu, ponieważ pomieszają mi się jego charaktery, które by się od siebie znacząco różniły w tym i następnym opowiadaniu), Cescem lub Gerardem. Muszę sie zwrócić do was, kogo byście chcieli zobaczyć w moim nowym projekcie? To chyba na tyle, czekam na odpowiedzi. <3

niedziela, 31 stycznia 2016

Epilog.

    - Witam państwa w ten niedzielny poranek, mam przyjemność przedstawić państwu kobietę, która raczej jest wszystkim znana. Piękna, inteligentna, a przede wszystkim silna kobieta, która prowadzi bloga, w którym opisuje swoją historię z życia i pomaga kobietom, które same nie potrafią poradzić sobie ze załamanym sercem. Mowa jest tu oczywiście o Isabelle Alehandrze Mendozie, znanej jako była partnerka młodego Brazylijczyka Neymara Jr, byłego zawodnika lokalnego klubu FC Barcelona. Powiedz nam, jak poradziłaś sobie z tym wszystkim? Co cię motywowało?
      - Na początku dziękuję za taki miły wstęp. - Brunetka lekko sie uśmiechnęła.  - Jak sobie poradziłam? Było ciężko, bardzo ciężko, ale wiedziałam, że wszystko jest możliwe i, że jeśli będę chciała to dam radę. Motywowali mnie przyjaciele, nie będę wymieniać, bo jeszcze ktoś z nich mnie zabije jeśli o nim zapomnę. - Zaśmiała się. - Najwięcej zrobiła też dla mnie moja siostra, którą bardzo kocham i wiem, że w najgorszych chwilach będzie ze mną.
      - Jak zmieniłaś się po tych wszystkich zdarzeniach? No i czy w ogóle coś się w tobie zmieniło?
      - O tak. Po tych dwóch latach zmieniło się wiele, moje zachowanie, podejście do ludzi. Na pewno już tak łatwo nie wybaczam, nie ufam od razu nieznajomym. To są zachowania, które pojawiły się u mnie kiedy to wszystko się skończyło.
      - Słyszałam, że ten dzień, kiedy chciałaś odebrać sobie życie nie był takim pierwszym czy to prawda?
      - Eh, no niestety tak. - Zatrzymała się na chwilę.
      - Jeśli nie chcesz, możemy o tym nie mówić.
      - Nie spokojnie, dam radę. Po prostu jako mała dziewczynka nie miałam łatwo. Byłam gnębiona z powodu mojej nieprzeciętnej inteligencji jak na tamten wiek. No i nie oszukujmy się, nie pochodziłam ze zbyt zamożnej rodziny, ale rodzicom nigdy nic nie zarzucę, ponieważ ja i moja siostra zawsze miałyśmy to co chciałyśmy, oczywiście jeśli pieniądze im na to pozwalały.
      - Mieszkasz sama?
      - Nie, dziele dom razem z Caroliną oraz Davisiem i jestem bardzo zadowolona, dobrze się dogadujemy, a to przecież jest najważniejsze. Cieszę się, że przeprowadziła się tutaj, bo ja naprawdę pokochałam tego małego.
       - Planujesz mieć kiedyś rodzinę? Męża, dzieci, dom?
       - Nie myślę o tym i nie wydaje mi się żebym kiedyś planowała jakiś związek. Jestem szczęśliwa z bycia singielką. Jasne, gdzieś tam zostanie jakaś niezapełniona pustka, ale wiem, że rodzina i przyjaciele bardzo dobrze ją zapełnią.
        - Twój blog. Masz rzesze fanów z całego świata, pomogłas już wielu kobietom, jesteś z tego dumna? Planujesz coś jeszcze?
        - Nie nazwałbym ich fanami, nie czuję się gwiazdą, po prostu robię to, by pomóc innym. No i tak, jestem z siebie dumna. Cieszy mnie to, że dzięki mnie ktoś mógł podnieść się po stracie ważnej osoby. Co do drugiego pytania. Tak, planuje. Jednak na razie nie będę nic zdradzać.
        - No to teraz ostatnie pytanie, które nurtuje nie tylko mnie, ale zapewne też twoich czytelników. Chodzi mi tu o nazwę twojego bloga, ponieważ brzmi ona tak: "And It's so hard, to say goodbay".  Powiesz o co chodzi i dlaczego akurat taka nazwa?
       - Jasne, chodziło mi tu o to, że czasem ciężko jest powiedzieć "do widzenia" swojemu staremu życiu i zacząć je od nowa, jednak wiem, że się da, ponieważ ja dałam radę i jestem pewna, że każda kobieta będzie potrafiła.
        - To były już wszystkie pytania jakie do ciebie miałam. Dziękuję Ci za ten wywiad i życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga i w realizacji swoich planów, których niestety na razie nie chciałaś zdradzić.
         - Ja również dziękuję za zaproszenie oraz miłe spędzenie tego poranka i pamiętajcie. - Zwróciła się do kamery stojącej przed nią. - Dacie radę, ja w was wierzę, wy również uwierzcie.




*
Tak, to już koniec. Nie będę się rozpisywała, po prostu dziękuję za dużą aktywność i angażowanie się w życie bohaterów. Znowu ciężko jest mi rozstać się, tym razem z Isabelle i Neymarem, ale zawsze tak jest. Założę się, że trochę się wzrusze, haha. Jak dobrze, że tego nie widzicie. ;D Jak wiecie, a może i nie prowadzę jeszcze dwa inne blogi, na które zapraszam, opowiadanie o Alexisie i Ines będzie moim opowiadaniem głównym, a o Messim takim pobocznym, w którym notki nie będą pojawiały się regularnie, lecz z trochę dużymi odstępami czasowym, ponieważ jeszcze nad nim pracuje i nie mam w pełni wymyślonej historii. No to jeszcze raz wam dziękuję i niestety do nie następnego :') 
http://historia-o-niezwyklej-milosci.blogspot.com ◀ o Alexisie i Ines (główny)
http://byc-wielkim-mimo-wszystko.blogspot.com ◀ o Messim

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 22.

      - Ana? - Zapytała cicho, wstydziła się do niej dzwonić. Nie odzywała się od paru miesięcy, nie dawała nawet najmniejszego znaku życia, a teraz jak gdyby nigdy nic do niej dzwoni.
      - Isabelle? Jezu, jak cieszę się, że cię słyszę, martwiliśmy się o ciebie.
      - Wiem, przepraszam... - Przełknęła wielką gulę w gardle, która nie pozwalała jej kontynuować. To wszystko było dla niej trudne, a łzy, które pchały się na jej policzki nie pomagały jej w tym. - Ale nie po to dzwonie. Bo słuchaj... Jest sprawa. - Ucichła. - To ty...?
     - Co Ja? - Zapytała lekko poddenerwowana.
     - Neymar, policja, dopalacze, mówi Ci to coś...?
     - Widziałaś?
     - Skoro pytam, to sama sobie odpowiedz.
     - Tak. - Wyszeptała pełna złości. - Mówiłam, że zapłaci i to zrobił. Skrzywdził ciebie, a ja nikomu nie pozwolę tego zrobić, a już na pewno nie jemu. Zrozum to było dla ciebie.
      - Skąd wiedziałaś? - cicho pisnęła.
      - Przyłapałam go kiedyś, obiecał mi, że już więcej tego nie zrobi jeśli Ci nie powiem. Ja swojej przysięgi dotrzymałam, ale on już nie.
      - Co!? - Słona ciecz wpłynęła z jej oczu, a ona sama nie potrafiła przez to na chwilę złapać tchu. - Tego dnia, on...
      - Tak, tego dnia też brał, przecież na trzeźwo nigdy by cie nie zdradził, a co dopiero z Bruną. Dani mówi, że ciągle powtarza, że cię nadal kocha...
      - Gdyby mnie kochał nawet pod wpływem tego gówna nie wszedł by tej suce do łóżka! - Jej pięści się zacisnęły.
      - Is przyjedz do nas. - Zmieniła szybko temat, by jej siostra mogła się uspokoić. - Proszę. Brakuje tu ciebie. Nigdy na tyle się nie rozstawałyśmy.
To prawda. Zawsze były blisko siebie, jeśli gdzieś jeździły, to razem. Zdarzało się, że na parę dni jedna z nich wyjeżdżała sama, na przykład Anastasia z Marciem, ale takie sytuacje zdarzały się raz, na wiele miesięcy. - Halo, Isabelle. - Dziewczyna ucichła, sama dokładnie nie wiedziała co ma robić. Wrócić do Barcelony i być ze swoimi przyjaciółmi, ale widzieć twarz człowieka, który niemal doprowadził do jej śmierci czy zostać w Argentynie i nie mieć tu nikogo, oprócz mamy.
     - Okej.
     - Co?
     - Dobra, wrócę. - Uśmiechnęła się lekko do słuchawki, kiedy usłyszała śmiech siostry. Sama również nie wytrzymywała bez jej oparcia jakim była Ana. Wiedziała też, że nie może uciekać, że musi wytrzymać i zapomnieć o złych zdarzeniach, które przytrafiły się w Barcelonie.
      - Anastasia Mariia Mendoza proszona na salę. - Zabrzmiał męski głos, który zdziwił Isabelle.
      - Ty jesteś na tej rozprawie? Ann?
      - Tak jestem, zadzwonię później, kocham cie siostrzyczko. - Wypowiedziała rozłączając się.

*Parę tygodni później.*

Wszystko wreszcie zeszło na właściwy tor, mogło być lepiej, ale przecież nie wolno żądać za wiele.
Okazało się, że Anastasia również zaszła w ciążę i już za pięć miesięcy będzie mogła bawić swoją pociechę. Antonelli i Isabel został jeszcze miesiąc zmagania się z brzuszkiem, który swoją drogą trochę im pasował, sam Pique powiedział, że lubi patrzeć na swoją ukochaną w za dużych ciuchach, nawet te humorki mu nie przeszkadzały, przecież już się przyzwyczaił. Leo również nie przeszkadzało to, że jego ukochana miała multum kaprysów. Starał się spełniać ich jak najwięcej. No i w taki oto sposób sam, powtarzam SAM, zrobił oddzielny pokój dla ich synka, tak to już było pewne, że kolejnym potomkiem Messiego będzie synek, kto wie, może zastępca. Kupił psa, rasy Husky. Chodził o trzeciej nad ranem do sklepu po owoce i bitą śmietanę, jakie szczęście, że w Barcelonie funkcjonuje sklep całodobowy. Caroline czując pustkę w Brazylii postanowiła przeprowadzić się do Barcelony. Jako, że Anastasia przeprowadziła się do Marca, Isabelle miała cały dom dla siebie. Postanowiła więc zaproponować jej współlokatorstwo, na co Brazylijka od razu się zgodziła, tak samo jak mały Davi. Co do Neymara... Postanowił przeprowadzić się i grać w Anglii, nie brakowało mu różnych propozycji. Przyjął tę od Manchesteru i jak najszybciej się wyprowadził, ku uciesze Isabelle i innych. Kto by pomyślał, że trio MSN tak szybko się rozpadnie i stanie się już tylko duetem Suareza i Messiego? Nie podobało się to kibicom, mieli za złe Brazylijczykowi, przez co mógł być pewny, że jeśli pojawi się kiedyś na Camp Nou, od razu zostanie wygwizdany.
A Isabelle, no cóż. Pogodziła się z tym, że mężczyźni w jej życiu przychodzą i po pewnym czasie odchodzą. Zrozumiała, że coś takiego jak prawdziwa miłość nie istnieje, chodź miała wokół siebie tyle przykładów tej najprawdziwszej miłości. Zapisała się do psychologa. Sama, z własnej woli. Zaczęła dwa razy w tygodniu chodzić na spotkania. Stwierdziła też, że zacznie pisać bloga, w którym będzie opowiadała historię ze swojego życia i pomagała kobietom, które przeszły to co ona, by mogły tak samo się podnieść mimo wielu upadków.
Była z siebie dumna. Mimo tego, że tak ciężko było się jej pożegnać i powiedzieć "żegnaj" staremu życiu, zrobiła to i mogła zacząć je od nowa.


*
Ehh, dno i tyle, :/
Wiem dobrze co mówię.
No niestety miał ten rozdział wyglądać zupełnie inaczej,
miałam pomysł w głowie,
przyszła nagle choroba i wszystko wyparowało.
Tyle jestem w stanie napisać.
No.. Jak możecie się spodziewać
jest to już ostatni rozdział na tym blogu.
Jeszcze prolog i tak naprawdę będziemy musieli pożegnać
się z historią o Isabelle i Neymarze.
Cóż, koniec wygląda nie tak jak miał, ale mam nadzieję,
że choć w tym najmniejszym stopniu się wam podoba.
To chyba tyle... To do prologu :')

środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 21.

      - Hej kochanie, dobrze się czujesz? - Podeszła do Isabelle pani Mendoza i przytuliła się do dziewczyny.
      - Mamo... Musisz do mnie co pięć minut przychodzić? Spokojnie, nie będę chciała już się zabić. - Odepchnęła lekko swoją rodzicielkę.
Isabelle postanowiła wrócić do Argentyny. Od razu kiedy wyszła ze szpitala, poszła do domu  i zaczęła się pakować. Kiedy zdziwiona Anastasia zobaczyła porozrzucane rzeczy i parę walizek zaczęła wypytywać siostrę o co chodzi, a ta oznajmiła jej, że wraca do domu. Zresztą, nawet się z nią nie sprzeciwiała, dziewczyna miała swoje powody by wracać w rodzinne strony. Tam nic nie przypominało jej o Brazylijczyku, nie mogła wspominać spotkań w różnych kafejkach, było to po prostu miejsce nienaruszone przez piłkarza, co jeszcze bardziej ją tam ciągnęło. Im mniej wspomnień tym lepiej, jednak czy to prawda? Skreślając wszystkich przyjaciół i miejsce, które dawało jej tyle szczęścia jest dobre na rozdarte serce? Pani Mendoza jak i Anastasia nie były co do tego pewne, jednak co one mogły w tej sytuacji skoro Isabelle była nieugięta? Co prawda pani Arlet-bo tak miała na imię rodzicielka Any i Isy, bardzo cieszyła się z przyjazdu córki, jednak martwiło ją to, że kobieta zaraz po przyjeździe zaszyła się w pokoju i od miesiąca prawie w ogóle z niego nie wychodziła. Wyłączyła telefon, a kartę wyrzuciła do kosza. No tak, właśnie. Była tam już dokładnie od miesiąca. Znana sytuacja? Dokładnie taka sama kiedy po nieświadomym spędzeniu nocy z Neymarem o mały włos nie pocałowała się z nim na środku jego własnego mieszkania. Tym razem jednak było gorzej, bo wtedy przecież wychodziła na spacery, teraz nie miała ochoty nawet na to. Wychudzona, ciągle we łzach patrzyła się tępo w ścianę, pisząc coś w zeszycie. Wypisała już ich z trzy. Sama pani Arlet nie wiedziała co się w nich kryje, ale nie chciała tego Wiedzieć. Świadoma była tego, że jej córka potrzebuje wyciszenia, spokoju i prywatności, jednak i tak co parę godzin zaglądała do jej pokoju by sprawdzić co robi. Co wydaje mi się całkiem normalne w takiej sytuacji. Kto nie bał by się o swoje dziecko, które w ciągu jednego dnia próbowało dwa razy odebrać sobie życie?
      - Ja wiem córeczko. Po prostu chciałam sprawdzić czy wszystko jest okej i, czy czegoś nie potrzebujesz. - Uśmiechnęła się lekko.
      - Spokoju. - Wyszeptała, kątem oka patrząc w jej stronę. - Chcę tylko spokoju. - Powtórzyła głośniej, tym razem jednak  już przez łzy, które nie dawały jej od dłuższego czasu spokoju. Miała nadzieję, że jednak kiedyś się skończą. Niestety tym co zazwyczaj się jej kończyło były chusteczki.
Pani Arlet nic nie odpowiedziała, jedynie popatrzyła na swoją córeczkę z bolącym sercem. Jedyne czego chciała to tak samo jak ona sama spokoju i pewności, że mężczyzna, który tak podle po raz drugi skrzywdził jej córkę nie zrobi tego po raz kolejny ani jej, ani żadnej innej dziewczynie, która tak samo jak Isabelle szaleńczo się w nim zakocha.
      - Puść sobie chociaż radio, nie możesz siedzieć w takiej ciszy po prostu patrząc się w tą ścianę. - Popatrzyła ze zrezygnowaniem w stronę dziewczyny. Nie słysząc odpowiedzi pocałowała ją w czoło i wyszła.
Isabelle siedziała chwilę w nieprzerwanej niczym ciszy i myślała nad sensem jej życia, które było ciągiem niepowodzeń, przerwanym czasem tylko chwilą złudnego i tak kończącego się po którymi czasie szczęścia, dzięki czemu pasmo nieszczęścia, które tak krążyło nad Argentynką za każdym razem rosło w siłę. To było przykre. Dziewczyna w wieku tylko dwudziestu dwóch lat miała ochotę zakończyć wzrost tych liczb. Nazywała się naiwną, głupią małolatą, która dała omotać się głupiemu piłkarzynie myśląc, że może jednak on naprawdę się w niej zakochał.
Spojrzała w swoją lewą stronę i zobaczyła radio. Po chwili namysłu stwierdziła, że jej mama miała rację. Chciała dowiedzieć się co dzieje się w świecie. Niemrawo zczołgała się z łóżka, zrzucając z niego parę zużytych chusteczek i po chwili stała już przy urządzeniu. Przysiadła na krzesełku,  a po naciśnięciu fioletowego przycisku zaczęła słuchać.
      - Dzień dobry państwu. Skandal w Barcelonie! Piłk... - Wyłączyła. Nie chciała słyszeć o tym okropnym miejscu, jednak po głębszym zastanowieniu zrozumiała, że ma tam przyjaciół, tych przyjaciół których tak kochała, a zostawiła ich mimo tego, że tak jej pomagali. Po raz kolejny wcisnęła przycisk.
      - Tak, tak to prawda. Mówił mi, że przestał, ale wiedziałem, że kłamał. Od pewnego czasu nie zachowywał się normalnie, był bardzo pobudzony, gadał nieraz głupoty, nie powinienem tego mówić, ale zdaje mi się, że to właśnie przez to zdradził Isabelle ~ mówił Andrés Iniesta, przyjaciel z boiska Neymara Jr.
Za przetrzymywanie, spożywanie i rozpowszechnianie narkotyków grozi mu kara grzywny oraz do czterech lat więzienia w zawieszeniu, jednak wszystkiego dokładniej dowiemy się po rozprawie sądowej, która odbędzie się za parę minut. Nadal jest to szok nie tylko dla kibiców Barcelony, ale i również dla przyjaciół i rodziny piłkarza. Jak na razie to wszystko, zapraszamy o szesnastej na kolejną dawkę informacji o świecie i kraju.
Isabelle z niedowierzaniem patrzyła na małe urządzenie. To dlatego był taki dziwny, mówił jej, że jest jego własnością... Ona myślała, że najzwyczajniej sobie żartował. Mówił chłopakom, że mają jej nie dotykać, on to wszystko robił pod wpływem jakiegoś świństwa, które powoli go niszczyło. Isa również wiedziała, że kiedyś brał, ale była święcie przekonana, że to już zamknięty rozdział, jednak jak widać, przeszłość nigdy nie zniknie i zawsze będzie prześladować.
      - Mamo! - Krzyknęła biegnąc po schodach. - Proszę powiedz, że te śmieci sprzed miesiąca nie zabrała śmiecia... Zresztą, Boże co za głupie pytanie, przecież to jasne, eh przepadło. - Usiadła na krześle i położyła głowę na stole.
      - Chodzi ci o to? - Pokazała jej małą kartę. - Wiedziałam, że prędzej czy później będziesz chciała do kogoś zadzwonić. - Zaśmiała się.
      - Dziękuję Ci! - Isabelle rzuciła się w jej ramiona i zaczęła cicho płakać.
      - Powiesz co się stało, ze jest ci potrzebna?
      - Potem, muszę dowiedzieć się czy to ona. - rzuciła jej patrząc za plecy kiedy biegła do pokoju. Usiadła na łóżku i wykręciła numer do swojej siostry.

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 20.

      - Cześć kochanie! - krzyknął z progu drzwi i podszedł do niej, a potem objął ją delikatnie w pasie.
      - Hej. - Odwróciła się w jego stronę i złożyła na jego ustach subtelny pocałunek, pozostawiając na nich mały ślad ze szminki.
      - Znowuu. Znowu, muszę chodzić przez ciebie jak baba z pomalowanymi ustami. - Zaśmiał się cicho i usiadł na kanapie, a następnie pociągnął w swoją stronę Isabelle, by usiadła na jego kolanach.
      - Oj misiek. - Zachichotała. - Dla mnie przystojny byłbyś nawet w stroju clowna.
      - Ale przecież ty się boisz clownów.
      - No wiem. Ja bym się na twoim miejscu cieszyła z tego co powiedziałam. Czuj się wyjątkowo. - Uśmiechnęła się promiennie odsłaniając rządek swoich idealnie białych i równych zębów.
      - Skarbie, wystarczy, że jesteś tu ze mną, siedzisz obok mnie, chociaż w tym przypadku na mnie i po prostu mnie kochasz, a ja od razu czuje się wyjątkowo. - pocałował ją.
      - Kto To? - Zapytała kiedy do Neymara przyszła wiadomość tekstowa.
      - Yy, nie nikt. - Szybko schował telefon do kieszeni.
      - Ja myślę, że jednak ktoś. - Momentalnie wstała z jego kolan. - Pokaż. - Kiedy zauważyła, że mężczyzna nie ma zamiaru wyciągnąć telefonu, postanowiła zrobić to sama i korzystając z małej jego nieuwagi, szybko zabrała urządzenie i pobiegła do łazienki.
      - Isabelle! Oddaj mi go! - Dobijał się do drzwi Ney.
Po trzech minutach wyszła z gorobową miną, tak naprawdę nie wyrażającą nic.
      - Proszę. - Wyszeptała podając mu to czego chciał. Popatrzył na swój telefon, wyświetlona była na nim jego rozmowa. - Ile? - Patrzyła się tępo w podłogę.
      - Co ile?
      - Do jasnej cholery! Ney nie rób z siebie idioty! Dobrze wiesz o co mi chodzi. - Krzyczała na niego przez łzy, wiedziała, że nie musi się w tym momencie chamowac.
      - Długo. - Odpowiedział krótko, zerkając co chwilę na ekran telefonu.
      - Ok. - Rzekła z niebywale stoickim spokojem i poszła w stronę schodów, by pójść do pokoju i się spakować. Neymar udał się za nią.
      - Co ty robisz?! - Złapał ją za nadgarstek, kiedy byli już na piętrze domu.
      - A jak ci się wydaje, co!? Nie mam zamiaru być tu ani chwili dłużej, to dla ciebie aż tak dziwne?
      - Zostań ze mną. Nie skreślaj tego wszystkiego przez taką błachostkę. - Mówił bardzo pobudzony. - Przecież to, że czasem chce się odstresować u boku ślicznej kobiety nic nie zmienia w naszym związku. - Te słowa mocno ją zabołały, co miało znaczyć "ślicznej kobiety"? Czy ona dla niego nie była śliczna?
Obłęd, właśnie to dziewczyna widziała w jego oczach, których źrenice niepokojąco z sekundy na sekundę się powiększały.
       - Czy ty siebie słyszysz!? Odsuń się. - Odepchnela go i skierowała się w stronę sypialni.
       - Stój! - znów podbiegł i stanął naprzeciw niej. - Nigdzie nie idziesz.
       - Akurat to co ty mówisz jest dla mnie najmniej ważne. Sorry Neymar, to koniec.
Szybko pożałowała tych słów, ponieważ Neymar złapał ją za barki i zaczął energicznie potrzasac. Z każdym jego ruchem przeszywał jej ciało ogromny ból.
        - Nie możesz mnie zostawić, nie zrobisz tego. - mówiąc to dalej nie zaprzestawał swoich czynów.
        - Puść mnie idioto! - Zaczęła starać się jakoś uwolnić z jego uścisku, jednak jej słowa bardzo rozzłościły piłkarza i chwilę później byli już znowu przy schodach. - Neymar! Przestań proszę, zaraz spadnę! - Błagała go przez płacz.
       - Jeśli nie ja, to nikt. - szepnął jej do ucha i chwilę później dziewczyna leżała na dole cała w powiększającej się kałuży krwi wydobywajacej się z jej głowy...



      - Co z nią? Dlaczego tak majaczy? - Spytał się Alba lekarza, który przyniósł wyniki Isabelle po kolejnej, dzięki Bogu, nieudanej próbie odebrania sobie życia.
      - Stawiam po prostu na jakiś koszmar. - Odpowiedział bez żadnych emocji. - Jeśli się obudzi proszę mnie zawołać, muszę zrobić jeszcze parę badań, jeśli dziewczyna odpuści już sobie i nie będzie chciała popełnić już samobójstwa, wypiszemy ją do domu.
      - Idiota... - Gerard podsumował wypowiedź lekarza po jego wyjściu z sali. - Jeśli dziewczyna odpuści już sobie [...] Bla, bla, bla, no po prostu palant. - Reszta, czyli Alba, Shakira, Marc, Antonella, Messi, Iniesta, Dani i Anastasia zaśmiali się cicho na słowa przyjaciela, jednak potem przyznali mu całkowicie rację. Pewne było, że doktorem z powołania to on raczej nie był.
Wszyscy udali się do małej kawiarnii by się czegoś napić i spokojnie poczekać aż ich przyjaciółka się obudzi.
      - Trzeba coś wymyślić żeby Neymar zapamiętał raz na zawsze, że nie wolno bawić się czyimiś uczuciami. - przerwał nagle chwilę ciszy Dani. - Może i jest młody, może i jest moim przyjacielem, ale takich rzeczy się nie robi, a on powinien o tym wiedzieć. - Dopowiedział kiedy zobaczył po swojej pierwszej wypowiedzi niepewne miny przyjaciół.
      - W sumie... - Zaczął myśleć na głos Alba. - W sumie to masz całkowitą rację. Przecież ona mogła przez niego u... - To słowo nie potrafiło przejść mu przez gardło. -...mogła umrzeć.
Słysząc te słowa Anastasii momentalnie poleciały z oczu łzy. Zdała sobie sprawę z tego, że wystarczyły minuty, a nawet sekundy, a jej siostry mogłoby już z nią nie być. Nie usłyszałaby już jej porad, żali, głupich pomysłów. Nie zobaczyłaby już jej uśmiechu, łez szczęścia, jak i tych smutku.
      - Anastasia, co jest? - skierowała się do zmyślonej, cicho łkającej dziewczyny Shakira.
      - On mnie popamięta. Obiecuję na zdrowie mojej siostry. - Zaczęła płakać głośniej i przytuliła się do przyjaciółki. - Obiecuję.

środa, 16 grudnia 2015

Rozdział 19.

      - Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, opatrzyliśmy wszystkie rany na nadgarstkach i teraz wystarczy czekać aż się obudzi. - poinformował Antonelle lekarz, po czym wziął jakieś papiery i zniknął za drzwiami pokoju. Wydawał się jej jakoś dziwnie oschły, zresztą wszyscy obcy ludzie się jej tacy wydawali, być może takie przypuszczenie z jej strony spowodowała ciąża albo po prostu tak było naprawdę. Wolała teraz zostawić niepotrzebne przemyślenia na bok i zbliżyła się do przyjaciółki leżącej na szpitalnym łóżku, okropny widok.
      - Ahh, Isa. Coś ty narobiła...? Co najlepszego on narobił doprowadzając cię do takiego stanu? - Neymar stał się teraz dla nich wrogiem. Nie liczyło się to, że był on ich przyjacielem od długiego czasu, liczyła się teraz Isabelle, która przez dwie i pół godziny walczyła o życie. To właśnie on skrzywdził tak ważną dla nich wszystkich Isabelle, to on doprowadził do jej próby samobójczej, to on po raz kolejny zawalił jej życie.
Argentynka ciągle nie potrafiła pojąć faktu, że on ją tak po prostu zranił, podle zdradził i kolejny raz nadużył jej zaufania.
      - O mój Boże... Isabelle! - do sali wpadła Anastasia  Zdezorientowana Antonella odwróciła się w stronę drzwi i widząc w nich swoją przyjaciółkę na chwilę oniemiała.
      - Coo, jak ty tu tak nagle? Nic ci nie mówiłam przecież... - wstała i podeszła się przytulić. - Chyba nie mówiłam, bo tak naprawdę przez to wszystko już sama nie pamiętam.
      - Telewizja powie ci wszystko. - westchnęła siostra Mendozy. - Ledwo co ją trzy godziny temu przywieźli, a oni już wszystko wiedzą.
      - Nigdy się nie odczepią, po co zachować to dla siebie. Niee, oni wolą żerować na czyimś nieszczęściu...
      - Co z moją siostrzyczką? - podeszła do łóżka. - Czekaj... czemu jest nieprzytomna co z nią? -zestresowała się i z przerażeniem popatrzyła na narzeczoną Messiego.
      - Spokojnie, ona śpi. -przytuliła się do niej.
      - Ant, to prawda co mówili w telewizji? To prawda, że ona... że ona znów próbowała odebrać sobie życie? - tak, znów. Niestety, do takiej sytuacji doszło już kiedyś. Problemy ze szkołą, wyśmianie... Bycie tym wyrzutkiem, z którego śmieją się na każdej przerwie, a nawet i lekcji. Tego wszystkiego doświadczyła w młodości Isabelle. Ciężko jest być nieakceptowanym przez rówieśników ze względu na to, że pochodzi się z biedniejszej rodziny, że jest się ponad przeciętnym z matematyki... Kujon, brzydula, szmaciara, to właśnie te teksty obijały się na co dzień o uszy naszej bohaterki i to przez takie obelgi skierowane w jej stronę dziewczyna próbowała się poddać i skończyć to wszystko. Wtedy jej się nie udało. Za co później po poznaniu Neymara dziękowała Bogu. A teraz? Teraz przez niego chciała uczynić to po raz kolejny...
      - Tak. - wytarła malutką łzę. - Po raz kolejny...
      - Podły drań! Wiedziałam! Kurwa, wiedziałam, że to tak się skończy! Raz zranił, zrobi to po raz kolejny! - pozwoliła dać upust swoim emocjom.
      - Co wy sie tak drzecie... - z łóżka powoli i z wielkim wysiłkiem próbowała wstać Isabelle, jednak kiedy zauważyła, że bardzo się przy tym męczy, bardzo bolą ją nadgarstki i głowa postanowiła ponownie się położyć. - Tak w ogóle to... Czemu jestem w szpitalu? Zaraz. - popatrzyła na swoje nadgarstki, przez które po jej ciele przepływały wielkie fale bólu nie pozwalające jej przez dłuższy czas się poruszać. - Już wiem. - powiedziała przypominając sobie wszystko, a jej oczy nieoczekiwanie całe się zeszkliły, by potem zacząć wypuszczać na jej czerwone od gorączki policzki łzy. Pod wpływem wszystkich emocji i wspomnień, które krążyły w jej głowie, energicznie się podniosła nie zważając na to, że wszystko okropnie ją boli. - Nie chce żyć rozumiecie to?! Po co oni mnie ratowali?!
      - Isa, spokojnie... nie mów tak...  - Antonella nie mogła dokończyć w pełni swojej wypowiedzi.
      -Wszystko straciłam, rozumiecie!? Wszystko! Nie wiecie jak to jest!- po tych słowach zaczęła zrywać z rąk bandaże, nadal starając się zignorować to, że ból powoli zaczyna paraliżować jej ciało, a ona sama może robić coraz mniej ruchów
      - Isa, błagam przestań. Do jasnej cholery zostaw ten bandaż! Życie jest wspaniałe, musisz dać mu szanse to pokazać. - mówiła przez łzy próbując uspokoić swoją siostrę.
      - Pieprze takie życie! Kocham was, ale nie chce już tak cierpieć, zrozumcie! Dałam już życiu szanse, a przechodzę znowu to samo! - i w tym momencie zerwała ostatnią część bandażu, a co za tym idzie z miejsca, w którym zrobiła dość głęboką ranę poleciał wielki strumień krwi.
      - Doktorze! - krzycząc z sali wybiegła Ant.
      - Błagam cie siostrzyczko... Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie!


piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 18.

Wreszcie piłkarze wracają do treningów, a to oznacza, że muszą teraz pracować, pracować i jeszcze raz pracować, by osiągnąć kolejny sukces i obronić tytuły, które zdobyli w poprzednim, zresztą bardzo udanym, sezonie.
Neymar nie wiedząc co zrobić z synkiem zawiózł go do Antonelli, bardzo zdziwiło go jej zachowanie, ponieważ od momentu kiedy przekroczył próg ich domu, zostali bardzo oschle przyjęci albo raczej on, ponieważ kobieta widząc małego Daviego mocno się do niego przytuliła i wysłała do pokoju jej syna, a jego bez żadnego słowa ruchem ręki wyprosiła z domu Messich, zdziwiony całą sytuacją od razu udał się na trening. Tam też raczej nie był mile widziany. Zza drzwi szatni usłyszał głośny śmiech piłkarzy, ale wystarczyło tylko, że tylko je otworzył, a cała gwara ucichła.
      - Hej wszystkim... - przywitał się niepewnie, ale mężczyźni popatrzyli na niego z pogardą i wrócili do dalszych konwersacji. Stwierdził, że przemilczy tą całą dziwną sytuację i zaczął się przebierać. Ciągle czuł na sobie wzrok zebranych i nieustannie słyszał swoje imię wypowiadane szeptem przez swoich kumpli. Po przejściu na murawę rozpoczął się trening.
      - Dobra, za tydzień gramy z As Romą, sami wiecie, że nie możemy ich zlekceważyć, więc zabierajcie się do roboty. Na sam początek Dziesięć kółek szybkim tempem, ruszać się! - Pogonił ich Lucho i poszedł usiąść.
Jak możecie się domyśleć Neymar biegł sam, nawet jego najlepsi przyjaciele z boiska, czyli Leo i Luiz, go olali. Nadal nie rozumiejąc co się dzieje starał się zachować spokój i tak jak zawsze skupić się na treningu. Po zrobieniu dziesięciu okrążeń, zagrali chwilę w dziadka, porozciągali się i chwilę później Messi i Alba wybierali swoje składy.0
      - Luis!
      - Dani do mnie, mój brazylijski przyjacielu. - Zaśmiał się Jordi i czekał aż Leo zacznie wybierać dalej. I tak oto wybierali sobie do czasu kiedy został już tylko nie kto inny jak Neymar, który zawsze wybierany był jako trzeci, ewentualnie piąty, ale żeby ostatni? Było to dla niego niebywale dziwne, ale nadal nie pytał się kolegów o co chodzi. Po zakończonym meczu z wynikiem 0:0 chłopcy zeszli z murawy, by się umyć.
       - Dobra chłopaki mam tego dość, o co wam do jasnej cholery chodzi?! Rano Anto kompletnie mnie olała i wręcz wywaliła z domu, Isabelle w ogóle nie odbiera ode mnie telefonów, a teraz wy się do mnie nawet słowem nie odezwaliście! - w końcu nie wytrzymał i wybuchł.
      - Ty nie wiesz o co nam chodzi? Haha, weź stary się posłuchaj! - rzucił się na niego z pięściami Dani, ale powstrzymał go Alba.
      - Daj spokój stary, szkoda na niego rąk. - uspokoił go.
      - Powie mi ktoś wreszcie co zrobiłem!?
      - To zrobiłeś! Jesteś skończonym idiotą i tyle w temacie! - podszedł Rafinha i podstawił mu pod sam nos swój telefon z artykułem sprzed wczorajszego dnia. W tym momencie mężczyzna ucichł i patrzył się na zdjęcie, które jest wam znane. 
      - To.. ten... Jak to?
      - Jak to?! Weźcie go, bo jak Boga kocham zaraz wszystkie zęby straci! - nadal nie potrafił opanować się rodak Neymara, czyli Alves.
      - Idź już lepiej do tej swojej "brazylijskiej piękności" jak to w telewizji mówili i zastanów się nad tym co zrobiłeś, nasza Isa nie może się pozbierać! - pokazał mu na drzwi Iniesta.
      - Powiedzcie mi gdzie jest!
      - Haha, po moim trupie, sorry Ney, ale nie pozwolimy ci skrzywdzić jej po raz trzeci, dała ci drugą szansę, ale ją zmarnowałeś. Adios Neymar. - czekał aż ten opuści szatnie, to też zrobił. Nie kłócił się jeśli chodzi o Brunę, co mogło oznaczać tylko jedno, on naprawdę zdradził Isabelle.
      - Dzięki Jordi, gdyby nie ty, ten szczeniak leżałby teraz przed nami.
      - Nie ma za co. Chodźcie, trzeba ją odwiedzić. 

*

      - Czekaj! - złapał Gerarda za ramię brazylijski obrońca, kiedy ten chciał już otwierać drzwi. - Trzeba sie zmówić co jej powiemy, no bo raczej nie można oznajmić jej od tak, że Neymar nawet nie zaprzeczył zdrady...
      - Dobra, więc jak coś to nic nie mówimy. - przytaknął Gerard, a reszta razem z nim, po czym weszli. - KOOOOOOOOOOOOOOOOCHAAAAAAAAAAniee...- ściszył na końcu, kiedy zorientował się, że na kanapie w salonie śpi (albo raczej spał) jego syn, który po chwili zaczął płakać.
      - Brawo, usypiasz go! - uderzyła go lekko w głowę Isabel i poszła do kuchni, bo wiedziała jak głodni potrafią być piłkarze po treningach.
      - To gdzie jest nasza Isia? - zapytał Rafinha i usiadł obok naszego tatuśka (czyt. Gerarda).
      - Jest na górze, mówi, że nie wyjdzie, ale zadzwoniłam po twą przyszłą małżonkę. - tu skierowała się do Leo. - Powiedziała, że zaraz będzie, może ona będzie mogła jakoś z nią porozmawiać, w końcu znają się od małego.
     - Ej no! A ja to co, piąte koło u wozu? Pragnę ci przypomnieć, że wychowałem się razem z nimi.        - A ja ci pragnę oznajmić, że raczej nie chcesz rozmawiać z nią o zawodach miłosnych.
     - Co racja, to racja.
Wszyscy wyczekiwali Antonelli, która musiała pojechać "odstawić" Neyowi jego dziecko, zastanawiało ją gdzie on zostawił tego biednego malca, podczas imprezowania z brazylijską modelką, Tak naprawdę, to właśnie ona najbardziej zdziwiła się widząc te wszystkie informacje na temat jego zdrady, był on ostatnią osobą z ich paczki, która według niej mogła kogoś zdradzić, a do tego jeszcze Isabelle, tą dziewczynę, którą kocha(ł) nad życie. Dla wszystkich raczej pewne było to, że Alehandra Mendoza nie wybaczy Brazylijczykowi, ponieważ ona nigdy nie daje drugich szans, jedynym wyjątkiem był właśnie powrót do siebie, po tym co jej zrobił. Trzeciej szansy może się spodziewać tak samo jak tego, że Messi przejdzie kiedyś do Realu Madryt, co jest raczej nie możliwe (a przynajmniej taką mam nadzieję).
      - Jestem! - nagle drzwi się otworzyły, a z nich wyłoniła się piękną Argentynka, narzeczona Messiego. - Gdzie jest?
      - W łazience, nie chce wyjść, a siedzi tam chyba odkąd chłopcy zaczęli trening, do teraz, powiedziała, że idzie wziąć prysznic, ale aż tak długo?
      - Pewnie siedzi i coś na telefonie robi. - dokończył całą wypowiedź Alba.
      - Okej. - udała się po schodach na pierwsze piętro domu Pique i potem już skierowała się w stronę drzwi do łazienki. Lekko zapukała. - Isa, jesteś tam? - Cisza. Nic nie usłyszała. - Halo! - Nagle poczuła, że ma mokre stopy, kiedy popatrzyła w dół zobaczyła pełno wody, wypływającej z pomieszczenia, w którym przebywała kobieta.
      - Chodźcie tu! - Krzyknęła na cały dom, nie musiała długo czekać, ponieważ chwilę później stał już przed nią Iniesta, wywarzający drzwi. Kiedy już mu się to udało wszyscy oniemieli, nikt z nich na pewno nie życzyłby nawet swojemu największemu wrogowi takiego przeżycia, nikt.







*
Ostatnio (czyt. od rana) mam niezły
przypływ weny.
Co zaowocowało tym rozdziałem,
trzecim na bloga o Sanchezie (jeszcze nie został opublikowany)
i nowym opowiadaniem, na który
prolog tez już mam prawie napisany.
Muszę sobie
ten dzień zapisać w kalendarzu,
bo założę się, że szybko takiej weny nie będę mieć. :)
Wracając do tego nowego opo,
to zapraszam was do poprzedniego posta,
tam macie link.